wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 8

Piątek. Coś czuje, że ten dzień nie będzie należał do najmilszych. Ethan będzie wyjeżdżał o czternastej, więc dałam sobie spokój ze szkołą. Nie mogłam też zapomnieć o tym SMS-ie. Miałam dwie myśli. Albo ktoś robi sobie jaja i chcę mnie tylko postraszyć, albo jakiś psychol mnie śledzi a ja nie zdaję sobie z tego sprawę. Szczerze? Miałam wielką nadzieję, że pierwsza opcja jest prawdziwa. Co do imprezy to nie miałam ochoty się tam zjawiać. Ogólnie nikogo nie znam a Eliotowi nie chcę robić żadnych problemów. Nie chcę aby się mną niańczył przez cały czas. Mimo, że nie jestem jeszcze pełnoletnia, jak na swój wiek, umiem o siebie zadbać. Z trudem wygramoliłam się z łóżka i ubrałam się w byle jakie ubrania. Byłam tak leniwa, że nawet nie spojrzałam w lustro aby sprawdzić czy chociaż wszystko ze sobą dobrze wygląda. No cóż....moje lenistwo wygrało.
.
.
Nienawidzę pożegnań. Nigdy ich nie polubię. Starłam się nie pokazywać Ethanowi jak bardzo jest mi przykro, że wyjeżdża. Obiecałam mu, że niedługo się spotkamy, ale czy tylko ja nie wierze swoim słowom? Nie płakałam, choć z trudem powstrzymywałam się od tego. Lecz gdy wszedł do samolotu pękłam. Czułam jakby ktoś wyrwał mi serce. Ethan strasznie przypominał mi ojca, tak bardzo się z nim przywiązałam a teraz się pytam po co mi to było. Czuję się pusta. Bez brata, moje życie nie będzie takie ciekawe. Wiem...mówię to tak, jakbym już nigdy nie miała go zobaczyć, ale ja wiem, że tak właśnie będzie. Moja ciotka mieszka w Londynie i nie wiem czy są jakiekolwiek szansę abym w najbliższym czasie go spotkała. Jestem też cholernie zła na matkę. W ogóle mnie nie rozumie, nawet nie próbuje. Nie liczy się z moim zdaniem i pewnie ma je w dupie. Ja nie wiem czym sobie zawiniłam, że mam takie beznadziejne życie. Chyba powinnam na chwilę przestać o tym myśleć...Założyłam czarną bluzkę na ramiączka i jasne, podarte jeansy. Nie lubię chodzić w sukienkach. Czuję się wtedy jak jedna z tych plastikowych lal. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale na pewno lepszy od siedzenia w domu z rodzicielką. Nawet nie zdążyłam założyć butów a usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi i zastałam Eliota opartego o ścianę. Wzięłam komórkę i wsiadłam do czarnego BMW. W samochodzie panowała cisza a to do bruneta nie było podobne. Ciągle buzia mu się nie zamykała i nie ukrywam, że powoli zaczynało mnie to denerwować. Eliot to miły chłopak i choć znam go niecały tydzień, polubiłam go i on chyba mnie też.
-Nie wysiadasz?-spojrzałam w stronę chłopaka. Wysiadłam z auta i szłam tuż za nim. Owen co chwila witał się z kimś. Tak, Eliot zdecydowanie jest lubiany w szkole. Zastanawiałam się tylko czy większość z tych ludzi zdaję sobie sprawę, że on ich nienawidzi? Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby z kimkolwiek z nich siedział na przerwie i rozmawiał. W szkole trzymałam się tylko i wyłącznie z Eliotem i Melanie. Muszę przyznać, że myliłam się co do niej. Jednak była zainteresowana przyjaźnią, ale brak czasu jej to uniemożliwił. W sumie nie dziwie się jej, że jest ciągle zmęczona. Musi być na każde kiwnięcie palca dyrektorki. Usiadłam przy barze i patrzyłam jak brunet znika w tańczącym tłumie. Dziś nie miałam humoru by się bawić. Kto w mojej sytuacji by je miał? Siedziałam z pół godziny zanim chłopak wrócił. Był strasznie spocony i sapał jak pies. Poprosił o jakiegoś drinka, którego duszkiem wypił. Czy wspomniałam, że nienawidzę spoconych mężczyzn? To jest naprawdę ohydne, ale nie mogę się spodziewać, że po pół godzinnym tańcu, brunet będzie pachniał fiołkami.
-Ej, uśmiech, proszę!-wysiliłam się na "uśmiech", lecz potem i tak nabrałam tą samą minę co wcześniej.
-Wybacz. Tylko psuje tobie zabawę. Może lepiej jak sobie pójdę?-brunet zaprzeczył, ale doskonale wiedziałam, że nie widzi mu się siedzenie z dziewczyną, która ciągle marudzi. Eliot zamówił mi drinka, później kolejnego i następnego i tak w kółko aż odmówiłam, choć wiedziałam, że za późno bo już była wypita. Przez nadmiar alkoholu, postanowiłam zatańczyć z brunetem. Szłam w sam środek tłumu, ale mój mózg błagał abym wróciła. Położyłam swoje ręce na jego szyi a on na moich biodrach. Nasze ciała ocierały się o siebie wymyślając własny rytm. Chłopak świetnie tańczył. Może często przychodzi na imprezy? Gdy piosenka nabrałam szybszego rytmu, usiadłam na swoje poprzednie miejsce. Zaczęło robić mi się niedobrze. Głowa mnie bolała i brało mnie na wymioty.
.
.
-Chodź, zatańczymy ostatni raz i jedziemy do domu-chłopak ciągnął mnie za rękę.
-Eliot, musimy iść. Nikogo tu nie ma-obróciłam się dookoła, pokazując pustkę w klubie. Brunet machnął ręką i podszedł do blondynki, która sprzątała stoły. Pięknie. Jest już czwarta rano, oczy mi się zamykają a ten tuman flirtuje z jakąś dziewczyną. Byłam załamana myślą, że będziemy musieli wracać piechotą do domu, ale najwidoczniej tylko ja widziałam w tym problem. Stałam prawie godzinę, patrząc jak nowa para się całuje. Mogłam zostać w domu, ale nie. Jacqueline najpierw robi a potem myśli.
-Chodź, zawiozę cię do domu-poczułam  jak ktoś kładzie na moje ramiona męską marynarkę. Pachniała dość znajomo, więc odwróciłam się i doznałam szoku.
-Co ty, do cholery, tutaj robisz?-zapytałam zaskoczona. Brooks się zaśmiał. Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem i spoważniał.
-A co się robi w klubie?-prychnęłam-Idziesz ze mną czy zostajesz?
-A co z Eliotem?-spojrzałam na Owena.
-Myślisz, że to jego pierwszy raz? Poradzi sobie, tak jak zwykle-byłam już zmęczona więc się zgodziłam. Skoro to nie był jego pierwszy raz, nie powinien być na mnie zły, że sobie poszłam bo w sumie sam ze sobą świetnie się bawił. Patrzyłam na mijające nas drzewa i zanim się obejrzałam, byliśmy pod moim domem.
-Wiesz...mógłbym tak siedzieć z tobą wieczność, ale dziś jestem zbyt zmęczony-uśmiechnął się a ja szybko wysiadłam z auta.
-Poczekaj-poczułam silny ból na moim nadgarstku-coś się stało?-pokręciłam głową.
-A co miałoby się stać?-zdezorientowana zmarszczyłam brwi.
-Cały czas jesteś jakaś...nieobecna?
-Och to-kiwnął głową-mój brat wyjechał i... zresztą długa historia-odparłam a łzy momentalnie pojawiły się w moich oczach. Nie planowałam tego, ale ile jeszcze mam ukrywać, że strasznie mnie to boli?
-Ej, nie płacz-Luke przybliżył się i kciukiem otarł łzy. Uśmiechnęłam się do niego i to był, jak do tej pory, jedyny szczery uśmiech-chyba czas na mnie-oznajmił patrząc w zegarek-Buzi na dobranoc?
-Niedoczekanie-prychnęłam.
-Grasz niedostępną. Hm...podoba mi się. Dobranoc, ma belle-cicho się zaśmiał a ja podeszłam do drzwi, ale je nie otworzyłam.
-Brakowało mi twojego francuskiego-powiedziałam do siebie cicho, ale chyba nie na tyle aby on tego nie usłyszał.
-Doskonale o tym wiem-mruknął mi do ucha. Przez chwilę stałam i analizowałam jego słowa a potem odwróciłam się. Brunet wsiadł do auta i podjechał pod swój dom.
______________ _______________ ______________
Ta-da! I jak wam się podoba ten rozdział? Myślę, że aż taki zły nie jest, hm? Okay a teraz odejdę od tematu...Skoro "zobaczymy" się dopiero 5 stycznia (wtedy dodam następny rozdział) chciałam Wam życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Ogólnie życzę Wam aby wasze marzenia się spełniły i oby rok 2015 był lepszy od poprzedniego. Mam nadzieję, że z czasem będzie Was więcej. Dziękuję za wszystkie wasze komentarze. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, śmiało piszcie :).
Merry Christmas and a Happy New Year!

2 komentarze:

  1. No no... nie spodziewałam się, że to ff tak mnie wciągnie! Genialnie piszesz, a historia jest ciekawa i zaskakująca! Podoba mi się ;)
    Dziękuje za komentarz na moim blogu! To było wielkie zaskoczenie ale i przyjemność. Cieszę się, że ci się spodobało i mam nadzieję, że zostaniesz na stałe :*
    Czekam na kolejny [rozdział] z niecierpliwością :)
    Życzę weny i zapraszam do siebie :D
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. I napiszę po raz kolejny. Zakochałam się w tym!
    Szczęśliwego nowego roku, słońce! :)

    OdpowiedzUsuń