czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 3

Obudziłam się o 10. W nocy dręczyły mnie koszmary, w których pojawiał się tajemniczy chłopak. Przez chwilę miałam wrażenie, że go znam, ale miałam pustkę w głowie i nie mogłam sobie nic przypomnieć. Brzuch dawał o sobie znać, więc zeszłam na dół. Wyciągnęłam chleb i posmarowałam go dżemem jagodowym. Zrobiłam sobie też kawę, którą szybko wypiłam. Do kuchni weszła mama. Zachowywała się tak, jakby mnie nie było. Zrobiła zieloną herbatę po czym usiadła na przeciwko mnie. Patrzyłam w swój pusty talerz a potem bawiłam się kubkiem. Cały czas czułam na sobie wzrok rodzicielki.
-Gdzie wczoraj byłaś?-zapytała dość obojętnie. Wahałam się nad powiedzeniem prawdy, ale i tak nic sensownego bym nie wymyśliła.
-Poszłam się przejść-mama kiwnęła głową, ale i tak wiedziałam, że ma to gdzieś. Chciałam wstać, ale znów się odezwała.
-Byłabyś taka miła i poszłabyś przywitać się z sąsiadami? Jesteś tu już cztery dni-krzywo na nią popatrzyłam. Nie miałam zamiaru do nikogo iść, ale nie chciałam robić kolejnej awantury, dlatego kiwnęłam głową. Poszłam do pokoju się ubrać. Założyłam spodenki z wysokim stanem i dość luźną bluzkę na ramiączka. Zeszłam i kierowałam się w stronę wyjścia. Klęknęłam aby zawiązać buty i z niechęcią opuściłam dom. Szłam w stronę dużego białego domu. Zapukałam i czekałam aż drzwi się otworzą. Zastanawiałam się co powiedzieć. Nie wiedziałam nawet kogo tam zastanę. Może starszą parę albo jakąś młodą kobietę, ale tego się nie spodziewałam. Przed wejściem ukazał się młody chłopak, około lat 20, był dobrze zbudowany i nawet przystojny. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie, ale dłużej tej ciszy nie mogłam znieść.
-Cześć jestem Jacqueline, nowa sąsiadka-chłopak posłał mi uśmiech.
-I po to tu przyszłaś?-cicho się zaśmiał. Zrobiłam krok do przodu a brunet momentalnie się wyprostował.
-Nie, moja matka mnie tu wysłała, więc zrób jej przyjemność i wpuść mnie do środka-Chłopak się odsunął i nie zastanawiając się ani minuty dłużej weszłam do pomieszczenia.
-Chłopaki, mamy gościa!-brunet krzyknął a ja podskoczyłam ze strachu-A tak w ogóle jest Beau-moje oczy się rozszerzyły. Skądś znam to imię. Nie zdążyłam nawet nad tym głębiej się zastanowić a do pomieszczenia weszło dwóch chłopaków. Wysoki brunet nazywał się Daniel a trochę niższy blondyn, James. Muszę przyznać, że jak na pierwszy rzut oka wydają się sympatyczni. Staliśmy tak bez ruchu, ale gdy usłyszałam znany mi głos odwróciłam się i zobaczyłam Luka.
-Witam cię ma belle-brunet uśmiechnął się a tuż po tym podszedł do reszty chłopców. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli a muszę przyznać, że było mi trochę niezręcznie-może pójdziemy się czegoś napić-zaproponował. Wszyscy skierowali się w stronę kuchni. Wzięłam szklankę i wypełniłam ją sokiem. Daniel zaczął opowiadać kawały, które naprawdę były śmieszne. Polubiłam tego chłopaka. Ogólnie wszystkich polubiłam, ale co do Luka to nie wiem. Dziwnie się zachowuje. Ciągle patrzył się na mnie tak jakby chciał wyczytać coś z mojego ciała. Zaczęłam ignorować jego spojrzenie i oparłam się o blat. Słuchałam dość dziwne, ale i śmieszne wpadki chłopaków. Luke wstał i szedł w moją stronę. Serce zaczęło mi mocnej bić, gdy nasze oczy się spotkały-Podoba ci się tu, hm?-mruknął a jego ręka ścisnęła mój pośladek.
-Przestań-wysyczałam i odepchnęłam go.
-Chyba nie znasz się na żartach-pokazałam mu środkowy palec a brunet znów zbliżył się do mnie.
-Czemu jesteś taka spięta. Może cię rozluźnić?-wkurzyłam się i wylałam sok na jego twarz. Wszyscy popatrzyli się na mnie. Luke zaśmiał się a ja pożałowałam, że to zrobiłam. Chłopak zarzucił mnie na ramię i szedł w stronę basenu.
-Puść mnie, idioto!-zaczęłam walić pięściami w plecy bruneta, ale nic to nie dało-Luke, puść mnie!
-Jak sobie życzysz chérie-chłopak znów się zaśmiał a po chwili wrzucił mnie do wody. Daniel, James i Beau ukrywali swój śmiech a ja myślałam, że ich wszystkich zabije. Wyszłam z basenu i szłam w stronę Luka, który zajął się rozmową z Beau. Z całej siły popchnęłam go i również wpadł do wody. Chłopaki zaczęli się głośniej śmiać a ja wykorzystałam sytuację, że nikt na mnie nie patrzy i wyszłam z domu. Miałam już zamykać furtkę, ale ktoś zaczął mnie wołać.
-Jacqueline!  Przepraszam cię za mojego brata. Wiesz, on lubi robić takie typu żarty. Przykro mi, że to się stało-stałam i analizowałam każde zdanie wypowiedziane przez bruneta-jestem Jai. Brat bliźniak Luka-kiwnęłam głową a Jai patrzył na mnie i czekał aż coś powiem.
-Jest w porządku. Muszę już iść-odwróciłam się i skierowałam się w stronę domu, ale znów usłyszałam swoje imię-Jacqueline, allez, au revoir!-Machnęłam ręką i zniknęłam z jego pola widzenia. Nienawidzę francuskiego i  nienawidzę Luka. Ten dzieciak zaczyna mnie ostro denerwować. Niech tylko mnie dotknie a pożałuje. Zamknęłam się w pokoju, ale niedługo po tym usłyszałam pukanie. Ethan. Uśmiechnął się do mnie i rozsiadł się wygonie na krześle. Dobrze wiedziałam po co tu przyszedł. Otworzyłam swoją szufladę, ale ku mojemu zdziwieniu nie było tam mojej komórki. Niemożliwe. Przecież nie mogłam ją zostawić u Brooks'ów. Spokojnie Jacqueline, pomyśl gdzie ostatnio go widziałaś...Blat. Tam własnie go zostawiłam. Na blacie w kuchni u Brooksów. Świetnie, gorzej nie mogło być. Przeprosiłam brata i powiedziałam, że zaraz przyjdę. Nie pomyślałabym, że drugi raz w ciągu jednego dnia znajdę się u nich w domu. Modliłam się tylko aby Luke nie otworzył drzwi. Odetchnęłam z ulgą gdy ujrzałam Jai'a.
-Witam ponownie-brunet uśmiechnął się i wpuścił mnie do środka. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie go nie było.
-Coś się stało?-zapytał chodząc cały czas za mną. Poszłam do kuchni, ale tam również go nie znalazłam. Serio?
-Szukam telefonu. Musiałam go u was zostawić, ale nigdzie go nie widzę.
-Może wpadł do basenu-serce zaczęło mi mocniej bić. Szybko pobiegłam w stronę wody. Niech to szlag. Gdzie on jest?! Jai postanowił mi pomóc i poszedł do innych pomieszczeń a ja zostałam przy tym przeklętym basenie.
-Tego szukasz, ma belle?-Luke stał uśmiechnięty od ucha do ucha. Chciałam chwycić swój telefon, ale brunet mi to uniemożliwił, wkładając ją do tylnej kieszeni.
-Oddaj. Ten. Pieprzony. Telefon-wysyczałam. Luke zaczął bawić się kolczykiem w wardze.
-Nic nie ma za darmo, kochanie. Coś za coś-nic nie mówiąc, czekałam aż rozwinie bardziej swoje zdanie-Dam ci telefon za buziaka-prychnęłam-w usta-dodał po chwili. Ja chyba śnie. Wiedziałam, że nie odda mi komórkę dopóki go nie pocałuje. Wypuściłam powietrze i przybliżyłam się do chłopaka. Luke wpił się w moje wargi a jego ręką powędrowała do mojej kieszeni. Odsunęłam się od bruneta i spojrzałam na jego twarz, która nic nie wyrażała.
-Dupek-uśmiechnęłam się sztucznie i się odwróciłam. Luke stanął mi w drodze i dodał:
-Będziesz chciała tego więcej-pokazałam mu środkowy palec i ominęłam go.
-Pieprz się, Luke-brunet już tego nie skomentował tylko odszedł. Oddałam telefon Ethanowi a później położyłam się i usnęłam.

3 komentarze: