czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 7

Czekałam z niecierpliwością na swoją matkę. Byłam tak wściekła, że miałam ochotę rozładować na kimś swoją złość. Ciągle chodziłam w kółko, rozmyślając co jej powiedzieć. Nie mogłam tego zrozumieć. Przecież Sean mógłby być jej synem a nie "mężczyzną jej życia". Moja rodzicielka zachowuje się jak dziecko. Myśli, że jak będzie się spotykać z dwudziestopięciolatkiem to będzie bardziej kochana. Czasami czuje się jakbym to ja była matką a ona nastoletnią dziewczyną. Podskoczyłam do góry gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. O wilku mowa. Moja matka stała i patrzyła mi się w oczy.
-Jackie, co jest?
-To ty mi powiedz. Od kiedy jesteś z Seanem, co?-widziałam jak otwiera usta by coś powiedzieć, ale ją wyprzedziłam. Dobrze wiedziałam co chciała mi powiedzieć-Nie próbuj kolejny raz kłamać. Ja nie wiem...myślałaś, że nigdy się nie dowiem?-widziałam, że była zaskoczona. Nie wiem co teraz myśli, ale mało mnie to w tej chwili obchodziło.
-Skąd o tym wiesz?-zapytała tak cicho, że musiałam się do niej przysunąć aby cokolwiek usłyszeć.
-Następnym razem jak będziecie się pieprzyć, to sprawdźcie czy nikogo nie ma w domu. Nie sądzisz, że Ethan jest za młody by na takie coś patrzeć?-czułam się wyższa. Pierwszy raz nie byłam niczemu winna, pierwszy raz nie musiałam się z niczego tłumaczyć. Może to zdarzenie nie było jakąś wielką tragedią, ale czułam się dumnie. Nie miałam czasu by czekać na jej odpowiedź. Korzystając z okazji, że była odwrócona do mnie tyłem, wzięłam telefon i wyszłam z domu. Nie chciałam słuchać jak mi tłumaczy, że ma prawo kogoś mieć. Oczywiście jej nie zabraniam, ale niech znajdzie sobie kogoś w jej wieku. Mało jest samotnych i zarazem przystojnych facetów koło czterdziestki? Jest ich mnóstwo, ale moja matka akurat znajduje sobie chłopaka, który jest dwa razy młodszy.
.
.
-Hallo? Jacqueline, żyjesz?-brunet zaczął machać mi ręką przed oczami
-Em...przepraszam, zamyśliłam się-uśmiechnęłam się do niego a on wzruszył ramionami.
-W porządku. To może mi opowiesz nad czym tak myślisz?
-To nic ważnego-wzięłam łyk nadal gorącej herbaty. Nie mam ochoty gadać o tym co się stało wczoraj. Seana w ogólne nie widziałam, więc zastanawiałam się gdzie on jest. Może przychodzi do domu kiedy jestem w szkole i gdy śpię? Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak często pracował. Może jednak nie pracuje tylko na przykład zdradza moją mamę? Taa...chciałabym.
-I znów gadam do siebie-stęknął oburzony. Matko...kompletnie o nim zapomniałam. Przeprosiłam go kolejny raz na co tylko się zaśmiał, choć nie wiem co w słowie "przepraszam" było coś śmiesznego. Po usłyszeniu dzwonka każdy wyszedł z pomieszczenia i kierował się w stronę sali lekcyjnej. Moje akurat się skończyły. Tak, zdecydowanie ten dzień mogę nazwać ulubionym. Powolnym krokiem szłam do szatni po kurtkę, gdy nagle moją uwagę przykuła pewna rozmowa Jai'a i chłopaka, którego nie znałam.
-Nie obchodzi mnie to, rozumiesz?! Masz mi to załatwić do soboty-Jai mówił przez zaciśnięte zęby, przyciskając blondyna do ściany. Nieznany mi chłopak kiwnął głowę i szybko uciekł z szatni. Jai wyprostował jedną rękę a mi zrobiło się gorąco. Tygrys z zielonymi oczami...Taki sam tatuaż miał mój ojciec. Serce nabrało szybszego rytmu a wspomnienia z moim ojcem ożyły.

-Tatusiu, co to jest?-zapytałam zaciekawiona, ciągle patrząc na przepiękny rysunek, który znajdował się na ręku mojego ojca.
-Tatuaż-spojrzałam na niego nie rozumiejąc jego słowa-rysunek, który zostaje na zawsze-wyciągnęłam swoje chude palce do tygrysa i delikatnie go dotknęłam-Wiesz co on oznacza?-zapytał po dłuższej chwili. Pokręciłam przecząco głową-Oznacza siłę, odwagę i długie życie-cicho się zaśmiałam.
-Super! Czyli nigdy mnie nie zostawisz?-spojrzałam na ojca a on pogłaskał mnie po głowie.
-Nigdy-wyszeptał.

-Ale zostawiłeś-powiedziałam sama do siebie. Nie mam do niego żalu, ale mógł zostawić jakiś list lub komuś coś powiedzieć. On jednak wolał odejść bez pożegnania. Gdy spojrzałam w stronę gdzie Jai kilka sekund temu się znajdował, pomieszczenie okazało się puste.
-Co ty tutaj robisz Jacqueline?-na dźwięk jego głosu podskoczyłam do góry.
-Ja..chciałam wejść do szatni-starałam się wypowiedzieć te słowa dość pewnie.
-Po co? Przecież to jest męska. Damska znajduje się obok-Pokazał kiwnięciem głowy. Zrobiło mi się głupio a na dodatek wyszłam na idiotkę Przez chwilę patrzyłam na niego, lecz potem znów mój wzrok powędrował na tatuaż. Gdy dotknęłam jego skóry, momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Zaczęłam śledzić kontury a brunet patrzył na każdy ruch mojej ręki. Byłam tak zaślepiona, że nawet nie zauważyłam jak Brooks położył swoją drugą dłoń na moją. Speszona oderwałam swoją rękę-Przepraszam muszę już iść-szybko ruszyłam do DAMSKIEJ szatni, zabrałam swoją kurtkę i wyszłam. Nawet nie spojrzałam za siebie aby sprawdzić czy Jai nadal tam stoi, czy jednak odszedł. Byłam na siebie zła. Jak to musiało wyglądać? Jakaś dziewczyna podchodzi do chłopaka i maca jego rękę. Jestem nienormalna. Przeszłam przez pasy i szybko szłam dalej, ale zatrzymałam się, gdy usłyszałam jak ktoś mnie woła.
-Jai, nie chcę z tobą rozmawiać!-krzyknęłam. Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że to on.
-Od kiedy nazywam się Jai?-zapytał oburzony Eliot a ja uśmiechnęłam się sztucznie. Pomyłka.
-Przepraszam-wydukałam patrząc na moje buty.
-Czy dziś to dzień przeprosin? Bo coś cały czas mi to mówisz.
-Przestań. Przeprosiłam cię tylko trzy razy-Brunet kolejny raz w tym dniu się zaśmiał. Właśnie przypomniał mi kogoś...
-Szkoda, że nie idziesz na tą imprezę-oznajmił zawiedzionym głosem.
-Wiesz...myślałam nad tym długo i doszłam do wniosku, że nie mogę siedzieć cały czas w domu i...
-Mądra Jacqueline!-brunet klasnął a mi zadźwięczało w uszach. Zatrzymaliśmy się przy moim domu.
-Przyjadę po ciebie koło dwudziestej. Do zobaczenia-Eliot puścił mi oczko na co ja odpowiedziałam śmiechem. Weszłam do domu i miałam wielką nadzieje , że mojej rodzicielki nie ma w mieszkaniu. Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia i odetchnęłam z ulgą. Podbiegłam na górę do pokoju i w chwili gdy miałam otworzyć drzwi, z łazienki wyszedł Ethan.
-Cześć Jackie! Pogramy w piłkę?-Najwidoczniej nie zauważył, że dopiero przyszłam do szkoły, ale nie mogłam mu odmówić. Uśmiechnęłam się do brata i poczochrałam jego włosy.
-Jasne, tylko poczekaj na mnie na podwórku. Zaraz przyjdę ok?-brunet kiwnął głową a ja weszłam do swojego królestwa. Zostawiłam swoją torbę na łóżku, wzięłam ze sobą gumkę do włosów i szybko poszłam w kierunku podwórka. Nagle dostałam SMSa. Nieznany numer.
"Źle robisz idąc na tą imprezę, Jacqueline"
______________ ________________ _______________ 
Hi! Chcę was poinformować, że postaram się aby następny rozdział był we wtorek, ale nie jestem pewna czy zdążę go napisać. Dlatego gdybym go nie wstawiła to bądźcie pewni, że się pojawi 5 stycznia. A tak w ogóle... Co myślicie o tym rozdziale? Kto mógł napisać tego SMSa?  

3 komentarze:

  1. Kolejny rozdział tak samo zaskakujący jak poprzednie :) Ciekawa jestem co się wydarzy na tej imprezie xD a tego SMSa to pewnie Jai jej wysłał...tak myślę.
    Czekam na następny (7rozdział a ty dalej piszesz :D mam nadzieje, że chociaż to opowiadanie skończysz xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myślę, że to Jai wysłał tego sms-a. Strasznie polubiłam to ff, więc na pewno będę czekać na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chyba też myślę, że to Jai wysłał tego sms-a.
    Rozdział przecudny i czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń